Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna www.starakartka.fora.pl
Forum czysto literackie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[Z] The mirror. Rozdział czwarty.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Nika
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 20:04, 13 Maj 2010    Temat postu: [Z] The mirror. Rozdział czwarty.

Niby nic ciekawego, aczkolwiek według niektórych najlepszy rozdział ze wszystkich pięciu umieszczonych na blogu.

Blax złapał dziewczynę w ostatniej chwili. Przyłożył jej rękę do czoła. Było zimne. Nikt, nawet James, nie miał pojęcia, co stało się z Blair. Kilka minut później sama otworzyła oczy i przyłożyła dłoń do twarzy.
- Co się stało? – zapytała zdziwiona, widząc pochylonych nad sobą Jamesa i Gladys. Blax pomógł jej wstać i podtrzymał ją za ramię.
- Zemdlałaś. Źle się czujesz? Może chcesz się udać do Gabinetu Lekarskiego? – zapytała troskliwie rudowłosa.
- Nie, nie. Już dobrze. – Rozejrzała się, czy nikt nie stoi za blisko, ale żaden obcy nie zainteresował się straceniem przytomności przez Blair. – Posłuchajcie... Miałam... Och, głupio to zabrzmi, ale miałam wizję – oznajmiła i opowiedziała ze szczegółami to, co widziała.
Blax uśmiechnął się, lecz nikomu nie wyjaśnił dlaczego, choć oni zasypali go pytającymi spojrzeniami.
- Blair, jeśli to się powtórzy, przyjdź do mnie. A teraz chodźcie, bo spóźnimy się na przydzielanie was do domów. No i na Wielką Ucztę, a jeśli to się przegapi... Mmmm – rozmarzył się Blax.
Cała czwórka ruszyła w głąb zamku. Wdzięczni byli Blax’owi, że nie musieli sami szukać tej właściwej sali. Szli długim korytarzem, mijając coraz to więcej drzwi. Większość z nich była brązowa, tylko niektóre odznaczały się innym kolorem. Dotarli w końcu do największych wrót, umieszczonych na samym końcu korytarza. Drzwi były otwarte, wciąż napływała tam masa uczniów.
W jadalni, jak można było nazwać ogromną aulę, stało kilkadziesiąt stołów. Stały ustawione w czterech rzędach, każdy szereg miał inny kolor obrusów. Ten najbliżej prawej strony był ustrojony w zielone serwety. Uczniowie siedzący przy nich mieli czarne szaty z zielonymi naszywkami. Rząd obok przyczepione miał błękitne aplikacje, oddające kolor wody w morzu. Jasnoszary i pomarańczowy kolor miały pozostałe naszycia na szatach uczniów.
Stół najbliżej prawej strony miał pod sobą błoto. Jak było widać po butach i szatach uczniów, podłoże nie brudziło ich. Pod kolejnym stołem pływała woda, od prawej do lewej, po czym zawracała. Kolejny stół wydawał się fruwać. Pod jego nogami unosiła się jedynie mgła. Podłoże ostatniego ze stołów było najciekawsze. Nogi ław i stołów stały w płomieniach, uczniowie co jakiś czas potrząsali kończynami, by płomienie nie zaczęły palić im materiału. Po minach uczniów widać było jednak, że ogień nie jest parzący, a raczej przyjemny.
Blax wskazał Blair odpowiednie miejsce do zajęcia. Pod ścianą stało osiem krzeseł, dwa z nich były jeszcze nie zajęte. Na karteczkach zapisane były imiona dziewczyn.
Do Gladys podbiegł wysoki blondyn o brązowych oczach. Miał ciemną cerę, był potwornie chudy. Ubrania praktycznie wyglądały na nim jak na wieszaku.
- Cześć – przywitał się i pocałował Gladys w policzek.
- Witaj – odpowiedziała odwzajemniając gest. – To Tom, mój Strażnik Tajemnicy. Jest moim najlepszym przyjacielem.
Blair uśmiechnęła się do Jamesa wymownie. Przypominało jej to ich przyjaźń, a po minie chłopaka sądziła, że jemu też.
- Gladdie i Blair, idźcie tam usiąść. To miejsca dla was – uczniów. – Blax posłał im pogodny uśmiech, po czym wskazał Tomowi i Jamesowi miejsca dla nich.
Po chwili do sali weszła ta sama kobieta, która zaprosiła ich do zamku. Stanęła przed stołem nauczycieli, który mieścił się przy samej ścianie, naprzeciwko drzwi. Ponownie przytknęła różdżkę do gardła i zaczęła mówić.
- Uwaga! W tym roku pierwszorocznych jest bardzo mało oraz są w różnym wieku, więc dormitoria będą przydzielane jedynie według widzimisię nauczycieli. Nie ukrywam, iż sama mam już listę pokoi, lecz reszta grona musi ją zatwierdzić. Zapraszamy teraz każdego po kolei do odkrycia swojego żywiołu oraz domu. – Przerwały jej głośne oklaski. Machnęła rękami, a gwar ucichł. – Więc, zapraszamy jako pierwszą Brookelle Brown.
Wysoka i szczupła dziewczyna o bardzo jasnych blond włosach podeszła do dyrektorki. Jej nogi wyraźnie się trzęsły, lecz starała się to ukryć. Była ubrana w krótkie, jeansowe spodenki i biały T-shirt. Na białym materialne odznaczała się różowa naszywka w kształcie serca. Była umieszczona na lewej piersi, w okolicy prawdziwego serca. Dziewczyna miała twarz jakby ktoś przytrzasnął ją drzwiami. Zdawałoby się, że cały czas jest zdziwiona. Miała spiczasty nos, lekko spłaszczony przy końcówce.
Gdy weszła już na schody, gdzie stała pani Hitchcock, kobieta wskazała jej czarną obręcz.
- Przejdź przez nią – rozkazała.
Brookelle zrobiła krok w jej stronę, a gdy przełożyła przez niego nogę, z podłogi zaczęła wyciekać woda, która po chwili przerodziła się w strumień.
- Tak jak myślałam. Twoje imię mówi samo za siebie* – oznajmiła z uśmiechem dyrektorka. – Panna Brown zostaje przydzielona do Acqua. Gratulujemy i zapraszamy do stołu. – Wskazała ruchem ręki stolik z niebieskim obrusem. – Zapraszam teraz do mnie Nadine Close. Zrób to samo co swoja koleżanka – zwróciła się do dziewczyny, kiedy weszła na podest.
Nadine nie była ani wysoka, ani niska. Jej włosy sięgały do uszu, a ich kruczoczarna barwa kontrastowała z prawie białą cerą kobiety. Ubrana była w czarną, krótką spódniczkę oraz czarny top na ramiączkach. W uszach miała po trzy kolczyki, w wardze i nosie widniał jeden.
Przestąpiła czarną obręcz, a w momencie w pomieszczeniu zrobiło się chłodno, wiat rozwiewał włosy licznie zgromadzonych.
- No więc, panna Close zostaje przydzielona do Arii. Dom Adria stoi o tam. – Palcem zakreśliła ognisty okrąg wokół stołów z jasnoszarym obrusem. – Chciałabym teraz powitać tutaj pana Olivera Crawell.
Dziewczyny odruchowo wstrzymały powietrze. Z krzesła wstał umięśniony i wysoki blondyn. Obserwowały go uważnie, szczególnie białą koszulkę, opinającą się na mięśniach chłopaka. Jeansy również idealnie ukazywały jego muskuły.
- Jeśli będzie w tym domu co ja, nawet Tom mnie nie powstrzyma – szepnęła Gladys do Blair. Obydwie zachichotały.
Nawet nie zauważyły, kiedy obręcz i szpary pomiędzy płytami zaniosły się ogniem.
- Pan Crawell zostaje przydzielony do Fuoco. Proszę zająć miejsce. Następnie prosimy Gladys Jeffey.
Rudowłosa wstała i podeszła do dyrektorki. Nie czekając na prośbę kobiety, przeszła przez obręcz. Momentalnie płytki popękały i zaczęły z nich wyrastać kwiaty.
- Ja nie mam żadnych wątpliwości. Na pewno Terra. Proszę, to ten z zielonym obrusem. – Gdy ruda odeszła dumnie w stronę stolika, kobieta ponownie podniosła głos. – Blair McCartney, następna.
Blair wzięła głęboki wdech i wstała. Jej niebieskie oczy skrzyły się, kiedy przechodziła pośród uczniów. Czarne spodnie opinały się na jej sylwetce, a podeszwy butów dźwięcznie uderzały o kamienne kafle. Nie miała już na sobie długiego płaszcza, jedynie czarny top ukazujący najważniejsze atuty.
Ze strony uczniów można było dosłyszeć szepty.
- Ale laska. – Blair spostrzegła, że dobiegło to z ust blond włosego, umięśnionego chłopaka.
- Daj spokój, to pierwszoklasistka – upomniał go płomiennowłosy chłopak, siedzący obok niego.
- To udzielę jej korepetycji. – Blondyn zaśmiał się cicho.
Dziewczyna nie zwracała uwagi na chłopaków, uniosła dumnie podbródek i spokojnym krokiem szła w stronę nauczycielki.
- McCartney – mruknęła pod nosem nauczycielka. Blair ledwo dosłyszała ciche wymówienie jej nazwiska, lecz zdziwiony wzrok nauczycielki widział chyba każdy. – Proszę, przejdź przez obręcz.
Kruczoczarne włosy dziewczyny podskakiwały równo z jej krokiem. Wypuściła cicho powietrze, zamknęła oczy i przestąpiła przez pierścień.
Podłoga pod stopami ludzi zaczęła się trząść. Nie był to jednak lekki wstrząs, jak przy Gladys. Było to potężne trzęsienie ziemi. Stoły zaczęły wpadać do wielkich szczelin, wszyscy zaczęli uciekać. Jedynie oczy Jamesa, Blaxa, dyrektorki i Gladys były utkwione w Blair.
- Wyjdź z obręczy! – krzyknął Blax, chwytając Gladdie, której noga obsunęła się do dziury.
Czarnowłosa w sekundę wykonała polecenie mężczyzny. Szkody zaczęły wracać na swoje miejsce, jakby w zwolnionym tempie, biorąc pod uwagę szybkość poprzedzających zdarzeń.
- Bla... Blair – wykrztusiła pani Hitchcock. – Dom Terra.
Uczniowie powoli wracali na swoje miejsca, z uwagą obserwując Blair, która podążała do stolika swojego domu. Po sali roznosiło się echem stukanie glanów dziewczyny. Gdy usiała obok Gladys rozległy się ciche szmery.
- Zapraszamy teraz Charlotte Oldman – zaczęła dyrektorka, by przerwać ciszę. Wystraszona dziewczyna rozpłakała się. – Charlotte, nie ma się czego bać. Proszę, podejdź.
Blair nie zwracała uwagi na dalszą ceremonię. Słuchała jedynie nazwisk i domów, do których zostali przydzieleni. Charlotte, tak bardzo wystraszona, dostała się do Acquy. Kolejną osobą był Dominic Shanon. Aria wybrała właśnie jego. Ostatnią osobą była Soubrette** Shelley. Pomimo, iż Blair nie obserwowała ludzi, zwróciła na nią uwagę. Krótka różowa spódnica oraz różowa bluzeczka biły po oczach swoim blaskiem. Wybranka Fuoco poruszała się z gracją.
Co się stało? Co ja zrobiłam nie tak? Nawet dyrektorka nie wiedziała, co się dzieje. Czy ja jestem jakaś inna?
Blair przez resztę uczty siedziała cicho. Gmerała jedynie widelcem w jedzeniu i nie reagowała na zaczepki ze strony innych. Nawet na pytania Jamesa i Gladys odpowiadała jedynie ruchami głowy. Żadne z nich nie pytało o to, co stało się w czasie ceremonii.
Dziewczyna biła się z myślami nawet w chwili, gdy szli do swoich sypialni. Jak zadecydowała rada pedagogiczna, Blair dzieliła sypialnię z Gladys, jedyną dziewczyną z jej roku i z tego samego roku. Żadna z nich nie żałowała tego.
Całą drogę Blair pokonała patrząc pod nogi. Nie oglądała się, zdecydowała, że zamek obejrzy następnego dnia. Weszła do wierzy jej domu i udała się wprost do sypialni dziewcząt. Przed drzwiami stał James.
- Blair – powiedział z czułością. – Wszystko będzie dobrze. – Przytulił dziewczynę do siebie. Łzy cisnęły się jej do oczu, lecz nie potrafiła wycisnąć ich z siebie. – Pamiętaj, zawsze możesz do mnie napisać. Masz przecież telefon.
Blair zdawało się jeszcze, że szepnął coś w stylu kocham cię, lecz wyszła założenia, że jej się zdawało. Pocałowała Jamesa w policzek i podziękowała mu.
Drogę od drzwi do łóżka przeszła w kilka sekund. Zrzuciła z siebie ubranie i przebrała się w piżamę. Postanowiła, że następnego dnia rano zajmie się toaletą. Gdy położyła się na miękkim materacu poczuła czego od rana jej brakowało – porządnego snu. Gdy tylko przymknęła powieki, Morfeusz wciągnął ją do swej krainy.




*- Brookelle oznacza porywczy strumień (jest to imię staro angielskie).
**- Soubrette po francusku oznacza osobę dziewczęcą.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 21:33, 29 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Nika Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin