Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna www.starakartka.fora.pl
Forum czysto literackie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[M] Koniec niepowtórzonej historii

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Kiran
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 19:28, 07 Cze 2010    Temat postu: [M] Koniec niepowtórzonej historii

Wygrany tekst pojedynkowy z Elfem na Dolince. Dopieszczony, dedykowany, jak większość tekstów, Mel - dzięki za betę. Błędy wytykać. Opisuję tu kawałek mojego miasta. Enjoy Wink
Godziny po pracy są najmilszymi w ciągu całego tygodnia, nie licząc weekendów i świąt.
Wtedy to, zamiast od razu pójść do domu, krążę po gliwickich centrach handlowych. Zazwyczaj można było mnie znaleźć w GCH-u*, ale od czasu wybudowania Forum tylko tam się zapuszczam.
Poniedziałki od zawsze źle mi się kojarzyły. Kiedy byłam dzieckiem, ojciec wracał pijany po wolnej niedzieli do domu, rano zaczynała się szkoła... Nie, pierwsze dni tygodnia to była, jest i będzie jedna wielka porażka.
Obejrzawszy towary w H&M, poszłam do CCC. Znalazłam świetne buty na wysokim obcasie. Czerwone, stopa wyglądała w nich ponętnie. Przymierzyłam. Pasowały jak ulał. A że akurat miałam na sobie sukienkę tego samego koloru, obuwie zmieniłam już w sklepie.
Wyszłam stamtąd w świetnym humorze. Jeszcze tylko zobaczę do Traffica, czy nie przysłali żadnych nowych wyciskających łzy z oczu romansów.
Niestety. Ale jak to mówią - wszystkiego mieć nie można.
Po krótkim zastanowieniu zrezygnowałam z kawy i skierowałam się w stronę wyjścia od ulicy Lipowej. Miałam tamtędy bliżej do domu.
Gdy tylko znalazłam się na dworze, poczułam wiatr uderzający w twarz. Pęd powietrza rozwiewał moje czarne włosy, powodował mrużenie szarozielonych oczu. Z chwilowej przyjemności zmienił się w przykrego towarzysza drogi powrotnej. Słońce na krótko schowało się za chmurami. Poczułam, że na skórze robi mi się gęsia skórka. Zadrżałam. Materiał letniej sukienki zdecydowanie nie należał do najcieplejszych. Nie przeszłam nawet dwudziestu metrów, kiedy spokojny rytm moich kroków został brutalnie zmieniony.
Ujrzałam bowiem kogoś, kogo najmniej się tu spodziewałam.
Michał. Moja dawna miłość.
Poznaliśmy się sześć lat temu, kiedy mieliśmy po szesnaście lat. Przypadkiem spotkaliśmy się na jakiejś imprezie. Przez zgubny wpływ alkoholu wygadaliśmy sobie nawzajem nasze tajemnice. Następnego dnia nic nie pamiętaliśmy, ale dziwnym trafem każde z nas znało sekrety tego drugiego. Nie chcieliśmy, żeby wszystko się wydało, więc obiecaliśmy sobie, że nikomu nic nie wygadamy. Tak z niezręcznej sytuacji nasze relacje zmieniły się w koleżeństwo. Potem, po wielu wzlotach i upadkach, zostaliśmy przyjaciółmi, a rok później parą. Nasz związek nie trwał długo. Zerwaliśmy po dwóch latach. W gniewie. I chyba to najbardziej mnie zabolało - że po tylu latach przyjaźni nie potrafiliśmy nie zniszczyć tego, co tak długo budowaliśmy.
To wszystko mi się przypomniało. Popatrzyłam mu w oczy i zobaczyłam w nich błysk zrozumienia. Podszedł to mnie powoli, nie przestając zagłębiać się w zakamarki moich tęczówek.
- Nic się nie zmieniłaś - zaczął, kucając przy mnie, by zobaczyć powód złości wypisanej na mojej twarzy.
- Ty też nie. - Nie dodałam, że poznałabym go nawet wtedy, gdyby zmienił kolor włosów, oczu i skóry. Musiał zdawać sobie z tego sprawę.
Po chwili uwolnił moją stopę z tego więzienia.
Spojrzałam w dół i znów użyłam niezbyt cenzuralnych słów. Obcas mi się złamał! Moje nowe buty trafił szlag!
Postanowiłam się nie rozklejać. Usiadłam na pobliskim murku i zaczęłam znów zmieniać obuwie. Niedługo potem mogłam normalnie wracać do domu.
- Dziękuję - szepnęłam, nie chcąc mówić głośniej z obawy, że głos odmówi mi posłuszeństwa.
- Nie ma za co. - Wyglądał tak, jakby czytał z moich ust. Najwyraźniej auta cały czas jadące ulicą Lipową zagłuszyły mój szept. Nadal nie przerywał taksowania mnie wzrokiem.
Ruszyłam w stronę domu. W końcu formalności dopełniłam, prawda? Nie chciałam go więcej widzieć z obawy przed własnymi uczuciami. Jak się za chwilę okazało, bardzo słusznie.
- Tala, poczekaj! - zawołał, po czym zrównał się ze mną.
- O co chodzi? - zapytałam z udawanym gniewem, choć w rzeczywistości czułam dziwne podekscytowanie. Jakbym chciała, żeby mnie odprowadził.
- Gniewasz się wciąż za nasze rozstanie?
To pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Nie spodziewałam się go tak szybko!
Zawahałam się. To jedyna okazja, żeby powiedzieć, co tak naprawdę czuję. Zrozumiałam, że nigdy więcej nie dostanę drugiej takiej szansy. Raz kozie śmierć!
- Tak! Mam ci to za złe! Czemu musieliśmy to zakończyć to w taki sposób?! Tu nie chodzi o to, że się rozstaliśmy! Boże, wiesz, jak mi na tobie zależało? Byłeś dla mnie oparciem we wszystkim. A potem nagle odszedłeś, oznajmiając mi tylko, że dłużej już nie możesz! Wiesz, jak ja się czułam?! - ryknęłam, nie powstrzymując już łez. Nareszcie! Po tylu latach milczenia mogłam wykrzyczeć mu to wszystko prosto w twarz. Co za ulga!
Michał nadal nic nie mówił. Wpatrywał się tylko we mnie tym nieodgadnionym spojrzeniem. Co za cholerne uczucie, ta niepewność. Człowiek oczekuje wyroku, po głowie snują mu się najczarniejsze myśli, a nic już nie można zrobić. Pieprzona ruletka.
- Tala - wykrztusił w końcu. Zerknęłam na niego przelotnie. Wydawał się czymś przerażony. Zrozumiałam, że to przeze mnie.
- Tala - powtórzył.
- Co znowu? - warknęłam, czując, że zraniona duma zaczyna brać górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Ja cię kochałem przez cały ten czas. - Puls mi przyspieszył. Nogi miałam jak z waty. Nie słyszałam niczego oprócz bicia własnego serca. Zbliżyłam się do niego. Teraz dzieliły nas tylko centymetry, a ja wpadłam na szatański plan: wspięłam się na palce i go pocałowałam. A tego, co wydarzyło się potem, nie mogłam się spodziewać. Gwałtownie przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta poruszały się zgodnym, tylko im znanym rytmem. Języki odtworzyły dziki taniec namiętności, nie pozwalając złapać oddechu.
Moje łzy połączyły się z jego. Skapywały na nasze złączone wargi, tworząc słonawy posmak. Żadne z nas nie chciało tego przerwać. Ta krótka chwila była wszystkim. Zarówno dla mnie jak i dla niego.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Słyszeliśmy tylko swoje oddechy. Ludzie nas nie obchodzili. W tym momencie istnieliśmy tylko my dwoje.
- Skoro tak mnie kochałeś, to dlaczego odszedłeś? - zapytałam cicho. Głos mi nie zadrżał, co mnie trochę zdziwiło.
- Tala...
- Co Tala, co Tala?! Pytam się o coś! Odpowiedz! - Nie podobało mi się to. Zaczynałam znów poddawać się negatywnym emocjom, które w tym momencie stopniowo przejmowały nade mną kontrolę. Chyba należą mi się wyjaśnienia po takim zagraniu.
- Tala...
- Przed chwilą coś powiedziałam!
- Okej. Ale chcę być z tobą szczery. - Zmarszczył brwi i spojrzał mi prosto w oczy. Z niezwykłym trudem udało mi się nie uciec wzrokiem.
- To dla mnie trudne. Bardzo trudne, Tala. Jeszcze nikomu o tym nie mówiłem. I nikomu więcej nie zamierzam - dodał. - Kręciły mnie podróże. Chciałem zwiedzić świat. Byłem wtedy gówniarzem, Tala. Zostawiłem cię, bo wiedziałem, że ze mną nie pojedziesz, a ja pragnąłem korzystać z życia. Ale kiedy cię zabrakło, zrozumiałem, że popełniłem najgorszy z możliwych błędów. - W tym, co mówił, wychwyciłam nutę goryczy i żalu, choć nawet to nie wzruszyło mnie na tyle, by przynajmniej częściowo załagodzić mój gniew.
- I tylko dlatego ode mnie odszedłeś? - zapytałam z niedowierzaniem, czując kolejny przypływ furii. Z rozpaczy uderzyłam go w twarz. Nie spodziewał się tego. Znów wzięłam zamach, by powtórzyć cios, ale złapał mnie za nadgarstek. Uniosłam drugą rękę, jednak i tę zablokował.
Staliśmy tak naprzeciw siebie, mierząc się gniewnymi spojrzeniami. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli, ale specjalnie się nimi nie przejmowaliśmy. W końcu Michał przerwał tę krępującą ciszę.
- Mogę to zrobić po raz ostatni? - spytał z nadzieją. Cała moja złość momentalnie znikła. Kiwnęłam głową.
Nasze wargi znów się zetknęły. Pocałunki pełne były pasji i tęsknoty, którą tyle czasu ukrywaliśmy. Na nowo odkrywaliśmy siebie, bo po tylu latach musieliśmy się zmienić. Czuliśmy się jak w bajce, a życie nią nie jest - nie kończy się szczęśliwie. Nic, co piękne, nie trwa wiecznie. Oderwał się ode mnie, po czym powiedział:
- Żegnaj, Tala. Zapomnij o mnie, jeśli możesz.
- Tak po prostu? - wykrztusiłam słabo, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Teraz kiedy rozbudziłeś we mnie nadzieję, to musisz mnie... - Głos mi się załamał. Przez gardło nie mogło przejść to słowo.
- Muszę, Tala. I to jest właśnie najgorsze - odparł z bólem, odwracając się, by odejść.
- Dlaczego? - To jedno pytanie zdawało się ugodzić go w czuły punkt. Nie spojrzał w moją stronę. Gdy podniósł prawą rękę, coś błysnęło na jego palcu.
Nie, to niemożliwe!
Michał jest żonaty.
Musiałam przytrzymać się pobliskiego drzewa, żeby nie upaść. Pociemniało mi przed oczami. Widocznie zauważył coś niepokojącego w moich ruchach, bo objął mnie w talii i posadził na pobliskim murku. Wzięłam kilka głębszych wdechów.
- Kiedy? - zapytałam łamiącym się głosem.
- Dwa lata temu - odpowiedział. - Poznałem ją na Jamajce. Była taka podobna do ciebie... A chciałem zapomnieć o tym, co zrobiłem. Zakochała się we mnie na zabój. Sam nie wiedziałem, dlaczego. Problemem było to, że nie odwzajemniałem jej uczucia. Postanowiłem o tym nie mówić. Mijały tygodnie. Zacząłem traktować ją jak przyjaciółkę, ale to nie wystarczało. Pewnego dnia podczas spaceru pocałowałem ją. Myślałem, że będzie taka jak ty. Po tym wydarzeniu chciałem jak najszybciej pójść dalej, jednak wiedziałem, że przed ślubem na coś takiego się nie zgodzi. Oświadczyłem się jej, ona mnie przyjęła. Nie bawiliśmy się w narzeczeństwo. Tydzień później zostaliśmy małżeństwem. Na Jamajce nie trzeba zamawiać ślubów kilka miesięcy wcześniej. I wtedy wydarzyło się coś, po czym zrozumiałem, jak wielki popełniłem błąd - noc poślubna.
- Nie chcę tego słuchać! Błagam, oszczędź mnie! - Zasłoniłam się rękami, jakby były tarczą.
- Daj mi dokończyć - szepnął błagalnie. - Proszę. Muszę ci to w końcu powiedzieć.
Nie! Miałam już dosyć! Ale nigdy nie potrafiłam cieszyć się ze swego egoizmu. Niechętnie skinęłam głową.
- To była najgorsza chwila mojego życia. Jeszcze nigdy nie cierpiałem tak jak wtedy. - Opowiadanie o tym sprawiało mu chyba dużą trudność.
- Była cudowna, ale nie taka jak ty. I wtedy zacząłem sobie wyobrażać, że jesteś tam zamiast niej! Uwierz mi, nie planowałem tego! Instynktownie pragnąłem, żebyś tam była!
- Przestań! - wrzasnęłam przez łzy. - Przestań! - powtórzyłam. - Dlaczego mi to mówisz, skoro nie chcesz do mnie wrócić?!
- Bo cię kocham, do ciężkiej cholery! Ale nie mogę zostawić Pauli. Zabiję ją w ten sposób. Żegnaj, Tala.
Odwrócił się i odszedł w stronę ulicy Piwnej. Powoli znikał mi z oczu. Ani razu nie spojrzał za siebie.
Nigdy więcej go nie zobaczyłam.

* GCH - Gliwickie Centrum Handlowe


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 9:26, 01 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Budoko
Administrator



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:32, 07 Cze 2010    Temat postu:

Mnie się podoba, a jakże.
Jeszcze raz przepraszam, że tak długo trwało dodawanie subforum. Wybaczysz? : )
Nawiasem, taka jedna rzecz:

Cytat:
Pęd powietrza rozwiewał moje czarne włosy, powodował mrużenie szarozielonych oczu.

Czy nie lepiej byłoby "powodując"? Mam wrażenie, że bardziej by pasowało, jednak pozostawiam osąd tobie. W końcu twoje dzieło Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 21:03, 07 Cze 2010    Temat postu:

Subforum wybaczam, a jakże. Hmm, powiedziałabym, że to pasuje, ale mogę się mylić. Poczekam na komentarze innych, to wtedy się zobaczy. I serdecznie dziękuję za komentarz - mile połechtał moje olbrzymich rozmiarów ego Wink
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 9:18, 09 Cze 2010    Temat postu:

Budoko, moim zdaniem jest to jak najbardziej poprawne, ostatnio spotkałam się z czymś takim w jednej z książek.
A co do tekstu... Kiranku, podoba mi się. Podoba. Choć uważam, że zakończenie pasuje do całości, to jednak nie zadowoliło mnie. Miałam nadzieję, że Tala będzie z Michałem, przecież oni są dla siebie stworzeni, no! No bo są, nie?
Ale podoba mi się, a jakże. Podoba, choć tak bardzo żal mi Tali... I tyle, no. Na tym zakończę. Weny, Kiranku ;*.
Powrót do góry
Reilane
Gość






PostWysłany: Pią 19:07, 18 Cze 2010    Temat postu:

Kurczę... Kir...
To, co napisałaś jest tak przepełnione emocjami, w ogóle ta historia jest wspaniała, taka rzewna. Tak, przyznaję się, że ja jednak lubię sobie popłakać nad czymś wzruszającym, chociaż szkoda trochę Tali i Michała. Stworzeni dla siebie, jednak być z sobą nie mogli...
Cudne. Nic dodać, nic ująć, tak mi się wydaje. Być może nie zgłębiłam się odpowiednio w tekst, tylko w opowieść. Ale i tak wycisnęłaś ze mnie łzy. Właśnie je ocieram z kącików oczu. Ot, wrażliwą osóbką po prostu jestem.
Gratuluję. Smile Pisz dalej takie teksty. Ja wolę schować się za swoimi wierszami, jak na razie, gdyż na opowiadania nie starcza mi weny.


Ostatnio zmieniony przez Reilane dnia Pią 19:08, 18 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Kiran Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin