Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna www.starakartka.fora.pl
Forum czysto literackie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[NZ] "Duch" Rozdział I

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Amaranth.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reilane
Gość






PostWysłany: Śro 20:01, 21 Kwi 2010    Temat postu: [NZ] "Duch" Rozdział I

Natarczywy dźwięk budzika w komórce wpił się w uszy dziewczyny, śpiącej w kącie łóżka. Była skulona, odwrócona w stronę ściany, więc z jękiem przewróciła się na drugą stronę, chcąc złapać urządzenie. Jednak nie wycelowała sobie odpowiednio i urządzenie spadło z hukiem z materaca.
Otworzyła w końcu zaspane oczy, wychylając się i jak najszybciej podnosząc i wyłączając urządzenie. Ulga dla uszu !
- Veronica ! Wstańże w końcu! - Usłyszała kobiecy głos dochodzący z kuchni.
- No już idę, mamo ! - odkrzyknęła, siadając na łóżku i przecierając oczy.
Jeszcze czuła się odrętwiała, widocznie umysł dziewczyny się jeszcze do końca nie obudził. Spuściła nogi poza materac i, jak zawsze, stanęła wpierw na prawej nodze, wedle przesądu. Weszło jej to już w nawyk, nieświadomie tak robiła, od pewnego czasu nigdy nie wstała z łóżka lewą nogą.
W końcu dowlokła się do kuchni, pokonując schludny salon i schody. Odgarnęła strasznie potarganą, jasną strzechę włosów. Gęsia skórka pojawiła się na skórze Ver, gdyż odziana była wyłącznie w letnią piżamę - koszulkę z krótkim rękawkiem i szorty.
- Ver, weź ty się rusz, znowu się spóźnicie do szkoły. Nie mam ochoty po raz kolejny odbierać telefonów od twoich i Nicka nauczycieli - matka powtórzyła swą codzienną formułkę, jak przez prawie połowę życia swej córki.
Blondynka zrobiła sobie szybko kanapkę na śniadanie, starając się nie przysypiać.
Poczłapała z powrotem ku swemu przytulnemu pokoikowi, z większością mebli obwieszoną plakatami, rysunkami i wycinkami z gazet na temat swoich ulubionych muzyków. Odgarnęła włosy z twarzy i otworzyła komodę, wyciągając czarne rurki, czarną koszulkę ukochanego zespołu i czarną bluzę. Do tego kolorowa bielizna, żeby miała pretekst, iż przecież nie jest całkowicie na czarno, o ! Ubrała się prędko, wrzuciła książki do plecaka z poprzyczepianymi weń naszywkami i agrafkami i szybko ruszyła z powrotem ku łazience.
- Boże... Czy ty czasem nie możesz ubrać czegoś innego niż czarny?- spytała matka, udając politowanie.
- Mam niebieski biustonosz ! - wyszczerzyła się Veronica i zniknęła za drzwiami.
Uczesała proste włosy, nie trudząc się żadną wymyślną fryzurą - tak było szybciej. Złapała za mascarę (oczywiście czarną) oraz kredkę (czarną, a jakże inaczej !) i zrobiła delikatny makijaż, korektorem zakrywając drobne niedoskonałości. Usta pociągnęła błyszczykiem o delikatnym kolorze.
Odwróciła się i aż podskoczyła, gdyż stanęła twarzą w twarz ze swoim bratem Nicolasem.
- I po co ty się malujesz? Ładniejsza przecież nie będziesz - piegowaty chłopak udał totalne zaskoczenie.
- Odwal się Nick... Nawet rano nie dajesz spokoju - skrzywiła się i ominęła go, starając się nie dotknąć starszego rodzeństwa, jakby było naznaczone jakąś strasznie zaraźliwą chorobą.
Przechodząc koło większego lustra wiszącego na ścianie, zatrzymała się. Patrzyła na nią dość szczupła, wysoka dziewczyna o spojrzeniu szaro-zielonych oczu. Cała ta czerń kontrastowała z dosyć jasną cerą, co sprawiało przygnębiające wrażenie. Uśmiechnęła się lekko, nieszczerze i wzruszyła ramionami. Poszła dalej.
Kiedy wyszła z domu, przed bramą czekało odpalone, czarne VW ich matki, która czekała już za kierownicą. Oczywiście była ostatnia, a jakże.



Oczywiście, spóźniła się na pierwszą lekcję, jaką był język francuski.
- Bonjour, madame* - rzuciła niezbyt głośno, siadając koło Belli i wyjmując książki.
Na szczęście, nauczycielka należała do tych fajniejszych, więc dziewczyna nie miała żadnej bury. Gorzej by było, gdyby tego przedmiotu nauczała baba od matmy... Nie zdołałaby się schować, gdyż na francuza chodziło tylko pięć osób, oprócz niej.
Nauczycielka pokrótce wyjaśniła jej, co było na początku zajęć, więc blondynka mogła spokojnie przepisać wszystko do zeszytu, bez większych problemów. Reszta lekcji minęła spokojnie.
- Ver ! - To było jedyne, co usłyszała, zanim jakaś postać nie wskoczyła jej na plecy.
- Ugh! Czyżbym była aż taką niespodzianką? Juli, widzisz mnie codziennie! - zaśmiała się, zrzucając z siebie przyjaciółkę.
- A żebyś wiedziała! Nawet nie wiesz, ile mam Ci do powiedzenia - Julie uśmiechnęła się przebiegle, stając w pewnej odległości.
Nikt nawet nie zwrócił na nie uwagi, chociaż korytarze nie były zatłoczone, gdyż chodziły do dosyć małej, prywatnej szkoły.
- Chodźmy do klasy, po drodze mi opowiesz. Czyżby chodziło o Vadima? - spojrzała nań przenikliwie, uśmiechając się.
- Moooże, moooże - odparła dziewczyna, przeciągając słowa.
Skierowały się ku swemu celu, będącemu na drugim końcu budynku. Oczywiście, Ver zgadła co chodziło po myślach jej zwariowanej przyjaciółki, bo ostatnimi czasy najczęściej był to jedyny temat ich rozmów. Mimo usilnych starań blondynki, po krótkiej zmianie tematu, Julie ponownie wracała myślami do swojego chłopaka. Czasami było to mocno denerwujące.


~*~


No tak, pięknie. Leje! A rano była taka piękna pogoda... Zaczęło na przedostatniej lekcji, historii i ani nie myśli przestać. Nosz co za los !
- No nie. A ja mam przemakalną kurtkę!- skrzywiła się Julie, wychodząc z pomieszczenia razem z Veronicą i jeszcze jedną koleżanką.
- Ciesz się, że ją masz. Ja dzisiaj nawet kurtki nie mam - mruknęła blondynka, myślami będąc w innym miejscu.
- No niech Ci będzie. Zresztą, po mnie ojciec przyjeżdża.
- Taa... Ja muszę się wlec autobusem. - Ta perspektywa się jej nie podobała. Prawdopodobnie zmoknie, i to nieźle, a jeszcze czekała jakże przyjemna podróż przez stary cmentarz, który był jedynym przejściem od przystanku.
- Możemy razem jechać przez część drogi, jeżeli skoczysz ze mną na Square po telefon, bo wreszcie mi go naprawili - odezwała się po raz pierwszy Ann, uśmiechając się szeroko, wyraźnie zadowolona.
- Okej - Wreszcie jakaś dobra wiadomość.
Skoczyły do szatni, aby Ann i Julie zabrały kurtki i wyszły przed szkołę. Rzeczywiście, nieźle padało. Przed budynkiem zebrało się już sporo uczniów, widocznie czekających, aż się chociaż troszkę rozpogodzi.
- Dobra, to ja lecę. Pa! - Julie złapała swoją torbę i całując koleżanki w policzek na pożegnanie, pobiegła ku granatowemu VW swojego ojca. Ver i Ann stały jeszcze chwilę, aż w końcu ta druga przerwała ciszę pomiędzy nimi.
- To jak, idziemy? - zniecierpliwiła się brunetka.
- Pewnie. - Wyszły na deszcz.
Kiedy tylko wyszły zza furtki, już za pierwszym zakrętem ukazała im się ogromna kałużę. Dosłownie - była wielgachna ! Na całą szerokość bocznej uliczki przez którą musiały przejść, długa na około trzy metry.
- No pięknie! I jak my przejdziemy? - widać było, że brunetka nie jest zachwycona widokiem, ale Vera zaśmiała się.
- O, tędy - skoczyła na skrawek nie zalany brudną cieczą.
- Ej, wrzucimy je do wody?- usłyszała wesoły, męski głos, będący bardzo blisko za nią.
- Ani mi się waż! - zawołała i pokonała odległość dzielącą ją od przeciwległego brzegu, aby dopiero potem się odwrócić.
Obok Ann stało trzech chłopaków: Nathan, Bastian i Jack. Z tym ostatnim chodziła na jedną lekcję, chociaż był o dwa lata starszy, mianowicie na etykę. Teraz szczerzył się wesoło, bo do niego należał ów głos. Blondynka popatrzyła się na niego, udając zezłoszczoną.
- Tylko spróbuj tknąć mnie lub Ann, to...
- To? - uniósł brew, uśmiechając się łobuzersko.
Dziewczyna już miała mu coś odpowiedzieć złośliwego, ale w końcu zamknęła usta. Pokręciła tylko nieznacznie głową z lekkim prychnięciem. Odsunęła się, aby zrobić miejsce dla Ann i chłopców.
- No już uspokój się - uśmiechnął się Jack, spoglądając na Ver kątem oka.
- Przecież jestem spokojna - odburknęła, mimo iż przepadała za kolegą. - Chodźmy - rzuciła do Ann.
- Gdzie tak gonicie? Chyba nie uciekacie przed nami, co?- zawołał za nimi Jack.
- Po prostu się śpieszymy. Jasne? - odwróciła się brunetka, wywracając oczami.
- A może po prostu nie lubicie naszego towarzystwa? - odezwał się Nathan, śmiejąc się. Po prostu wesoła kompania...
- Ciebie to już z pewnością. I ciebie - zmierzyła go wzrokiem Veronica, spoglądając przez ramię na Natha i Bastiana.
- A mnie? - Jack wyszczerzył się figlarnie.
- A ciebie... Zastanowię się jeszcze - puściła mu oczko, odwracając się. Już doszły na Square, teraz skierowały się do serwisu, gdzie czekała na Ann jej ukochana komórka.
- W takim razie wy idźcie sobie dalej, my z Ann się zmywamy. Au revoir*! - pożegnała się krótko i weszła do środka, uciekając przed deszczem, który nie ustępował, nadal lał tak samo, jak na początku.
- Cześć - usłyszała jedynie.


~*~


Siedziała w autobusie, niedaleko wyjścia, aby jakoś przepchnąć się przez tłum ku drzwiom kiedy pojazd się zatrzyma. Wbiła się w fotel, plecak trzymała na stopach, aby nie przeszkadzał i włożyła słuchawki swojej mp4 do uszu. Puściła sobie The Rasmus, na pocieszenie. Wprost nie mogła się doczekać ich koncertu, który odbędzie się dokładnie za dwa tygodnie.
Z przyjemnością słuchała głosu wokalisty, z taką jakby lekką chrypką, bardzo przyjemną dla ucha. Właśnie ze słuchawek wydobywała się patetyczna piosenka Funeral Song, kiedy Ver poczuła na sobie czyjś wzrok.
Rozejrzała się, jednak nikt nie przykuł jej uwagi. Już miała ponownie zająć się wyglądaniem przez okno na ponury krajobraz rozmazany deszczem, gdy kątem oka zauważyła nieznajomego chłopaka. To on przyglądał się jej spojrzeniem przenikliwych, błękitnych oczu spod niesfornych, czarnych włosów.
Uśmiechnął się do niej lekko. Odwróciła wzrok, speszona sytuacją. Wyjęła swój odtwarzacz i zmieniła na piosenkę Until the End zespołu Entwine. Nieziemska melodia, plus głos wokalisty i jakiejś kobiety była balsamem. Nie mogła jednak do końca powstrzymać ciekawości i ponownie przeniosła wzrok na chłopaka.
Skądś go kojarzyła.. Czyżby on czasem nie chodził z nią do szkoły?... Tak, to chyba on. Nowy uczeń, który dopiero co się przeprowadził do miasta i od paru dni, chyba od tygodnia, uczęszczał do tej samej klasy, co Jack.
Tym razem się na nią nie patrzył, więc mogła się mu przyjrzeć. Gęste rzęsy, prosty nos i kształtne usta, do tego gładka cera. Twarz miał wielce przystojną, pewnie już niedługo zakocha się w nim połowa dziewczyn ze szkoły. Skrzywiła się lekko - nienawidziła tych idiotek, udających słodkie dziewczynki, robiące sobie "słit focie" i tak dalej... Ohyda. Okej, ona też lubi sobie z dziewczynami, Julie i Ann, porobić zdjęcia, poszaleć, jednak nie w tym stylu.
Miał na sobie skórzaną kurtkę, ramoneskę, a na ręce pieszczochę - zauważyła, kiedy przeczesał prawą ręką włosy. Znów spojrzał na dziewczynę, uśmiechając się kącikiem ust.
Ale przecież to niemożliwe, żeby taki przystojniak zwrócił na nią uwagę ! To się przecież strasznie rzadko zdarzało, o ile nie nigdy. Owszem, była dosyć ładna, ale to raczej przeciętna uroda. Może i miała ładną buzię, kształt ust, figurę i włosy, jednak nie cierpiała swoich oczu, cery i nosa.
Uśmiechnęła się delikatnie, trochę nieśmiało, jednak po chwili spuściła wzrok. Przez kolejne pięć minut nie popatrzyła się w jego stronę, mimo, iż czuła, że skupia na sobie jego uwagę.
Na szczęście to był już jej przystanek. Wstała, zarzuciła na ramię plecak i przepchnęła się ku wyjściu, zakładając na głowę kaptur. Wypadła na zewnątrz nim jeszcze autobus zatrzymał się na dobre. Ruszyła ku cmentarzowi, nie zauważając nawet, iż tajemniczy chłopak wysiadł za nią.
- Mieszkasz tu w okolicy? - usłyszała przyjemny głos obok siebie.
Odwróciła się nagle, z zaskoczeniem patrząc na nieznajomego. W duchu Veronica odetchnęła z ulgą, że ściszyła muzykę i dosłyszała pytanie.
- Tak, ulicę za cmentarzem - ruchem głowy wskazała w jego stronę.
- O, to niedaleko ode mnie - zaskoczył się chłopak, uśmiechając szeroko. Odwzajemniła uśmiech. - Daniel jestem - wyciągnął do niej rękę.
- Veronica - uścisnęła ją lekko z łomoczącym sercem.
- Wiem.
Uniosła brew, patrząc się na Daniela, jednak ten wpatrzony był przed siebie. Ciekawe, pomyślała, skąd on zna moje imię?
Weszli przez bramę starego cmentarzyska, w milczeniu.
- Nie widziałam Cię nigdy wcześniej - odezwała się Ver, patrząc się na towarzysza.
- Niedawno się tu... Wprowadziłem - wzrok miał jakiś nieobecny, a uśmiech tajemniczy, mimo, iż spoglądał na dziewczynę.
- Aha... Fajnie. - Nie była to najinteligentniejsza odpowiedź. No cóż... Trudno.
W milczeniu przeszli prawie cały cmentarz - dziewczyna po raz pierwszy przeszła go z przyjemnością. Nagle Daniel się zatrzymał.
- Tu się rozstaniemy - oznajmił z lekkim, niezobowiązującym uśmiechem. - Do zobaczenia w szkole.
- Cześć... - odparła, onieśmielona jego uśmiechem. Mimo wszystko, Ver była nieśmiałą dziewczyną. Chłopak odwrócił się, włożył ręce do kieszeni i odszedł między groby. Veronica patrzyła się chwilę za nim, jednak po chwili odwróciła się i ruszyła ku swojemu domowi.


* - po francusku po prostu :
- Bonjour madame - dzień dobry pani
- Au revoir - do zobaczenia

(c) Objęte wszelkimi prawami autorskimi.

EDIT:
Ekhem. Stwierdzając, iż rozdział był beznadziejny, wprowadziłam zmiany i dopisałam sporą część. Smile


Ostatnio zmieniony przez Reilane dnia Wto 14:58, 27 Kwi 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Budoko
Administrator



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:09, 21 Kwi 2010    Temat postu: ...

Cóż, bardzo fajnie pisane, choć w kilku miejscach błędy logistyczne popełniasz Smile Przynajmniej moim zdaniem. A jeśli francuski potrzebny ci będzie, to mów, uczę się i nawet nieźle mi idzie (na koniec mi 4 wychodzi) Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reilane
Gość






PostWysłany: Czw 18:57, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Uwaga, uwaga. Budoko, przeczytaj jeszcze raz, i powiedz co o tym myślisz. Pozmieniałam, dodałam część i myślę, że już jest lepsze. Enjoy. Wink
Powrót do góry
Budoko
Administrator



Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nie spodziewam się, być chciał wiedzieć...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:01, 22 Kwi 2010    Temat postu: ...

Ale dalej jest odprawianie porannej toalety. Moim zdaniem za dobrze to nie brzmi.
Więc Sir Daniel to duch? Cóż, dziwna jest nasza panna Veronica, że nie przejęła się facetem włażącym między groby. Dobra, pisz dalej, chcę znać przyczynę jego śmierci i po jaką cholerę łazi jeszcze po tym świecie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Budoko dnia Czw 19:07, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Reilane
Gość






PostWysłany: Czw 19:05, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Hm... Nad tym to się za bardzo nie zastanawiałam... No cóż, w takim razie to zmienię, dzięki za zwrócenie uwagi. Wink
Ooo, spostrzegawcza jesteś. ^^ Nad wszystkimi przyczynami się jeszcze zastanawiam, ale niedługo coś będzie... I chyba wiem co. Zainspirował mnie właśnie sen, który dzisiaj mi się przyśnił... ;p


Ostatnio zmieniony przez Reilane dnia Czw 19:10, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Czw 20:06, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
Twoich

A po cóż z dużej litery? Z małej, kochana, z małej! Takie słowa jak "ci", "tobie", "twoje" i inne piszemy w opowiadaniach zawsze z małej litery. Jedynie w listach z dużej.
Cytat:
Nickolasem

Moim zdaniem bez tego "k" być powinno. Mnie na przykład "Nicolasem" nie podkreśla na czerwono jak błędu, natomiast "Nickolasem" - owszem.
Cytat:
odburknęła, mimo, iż

Bez tego drugiego przecinka.
Cytat:
Ochyda

Ohyda.
Cytat:
Uniosłam brew, patrząc się na Daniela, jednak ten wpatrzony był przed siebie. Ciekawe... Skąd on zna moje imię?, pomyślała.

Pomyślała o sobie, że uniosła brew? Dziwne mi się to wydaje, choć raczej nie powinno, ja sama myślę o sobie w trzeciej osobie...
Cytat:
Acha

Ach, nie ah, i aha, nie acha.
Nosz, jestem w swoim żywiole, wreszcie. Te błędy aż odruchowo wypisałam.
Jeśli chodzi o tekst... Podoba mi się imię Veronica. Weronika też. Jeśli chodzi o kreację bohaterki, to odnajduję w niej pewne podobieństwo do ciebie, Amaranth. Poza tym jednak podoba mi się twój styl pisania, a historię, choć zaczyna się całkiem zwyczajnie, przyjemnie się czyta. Spodziewam się, szczerze mówiąc, jakiejś nutki fantastyki, ni stąd, ni zowąd. Ale zobaczymy, zobaczymy, co ty tam jeszcze obmyślisz. Jak na razie tym tekstem zaskarbiłaś sobie moją sympatię, więc jest dobrze, jest dobrze. Weny, kochana, chcesz mojego proszku? *wyciąga pudełko z proszkiem przywołującym wenę*
Powrót do góry
Reilane
Gość






PostWysłany: Czw 20:40, 22 Kwi 2010    Temat postu:

Mel, dzięki za wypisanie błędów... ^^" Ech, trochę z nimi trudno bez word'a... Kiedyś lepiej pisałam, ale po czytaniu opowiadań innych na różnych blogach- nie blogach aż się w głowie miesza.
I strasznie mi miło, że podoba Ci się imię Veronica, gdyż... Jest to moje imię. ^^' Oraz gratulacje - odnalazłaś tam mnie, gdyż wzorowałam początek na swoim dniu, oprócz oczywiście spotkania z nieznajomym. Wink
A ten twój cudowny proszek... Przyda się, ale potem. Na razie weny mi nie brak. *wyszczerz*
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Nie 17:38, 25 Kwi 2010    Temat postu:

Anth, kurcze, to jest naprawdę fajne! Melpomene wymieniła błędy, ja nie będę się czepiać. Wink
Podoba mi się, jest taka nutka tajemniczości, co dodaje smaku. Jak na razie nie mogę się zbytnio wypowiedzieć, bo niedużo wyjaśniłaś.
Weny, weny i jeszcze raz weny. ;d
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Amaranth. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin