Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna www.starakartka.fora.pl
Forum czysto literackie
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[NZ] ,,Wybranka'' Rozdział II

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Annelie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 22:34, 25 Kwi 2010    Temat postu: [NZ] ,,Wybranka'' Rozdział II

No i macie wreszcie rozdział drugi. Przepraszam, że nie wcześniej, ale po pierwsze zabrali mi laptopa, a po drugie nie miałam weny.
Jeśli są jakieś błędy to proszę pisać, a poprawię. Chyba, że nasz kochana Budoko będzie pierwsza i sama to zrobi ;D


Na zewnątrz dopiero świtało kiedy Alessia wzięła w ręce buty i cicho zeszła na dół po schodach. Na dworze nałożyła trampki, wcisnęła ręce do kieszeni spodni i ruszyła powoli chodnikiem nad jezioro. Żadnych oznak bytu wampirów nie było, więc pewnie w nocy nie polowały. Nagle uświadomiła sobie, że nie wie dlaczego ludzie są bezpieczni w domach, dlaczego wampiry nie wchodzą normalnie do mieszkań i zabijają. Postanowiła jak najszybciej zapytać o to Marcella i uzupełnić swoje informacje. Kiedy stanęła w umówionym miejscu mężczyzny jeszcze nie było. Z westchnieniem usiadła na pomoście, a nogi spuściła w dół i zaczęła nimi machać. Nagle w wodzie zobaczyła odbicie jakiejś postaci. Gdy się odwróciła zobaczyła Marcella w czarnej, eleganckiej marynarce.
-I jaka jest twoja odpowiedź?- spytał od razu.
Rudowłosa zagryzła wargę i chwilę jeszcze pomyślała.
-Tak.- odparła po chwili stanowczo.
Marcello uśmiechnął się z satysfakcją, jakby wygrał jakiś zakład, po czym znów spoważniał.
-Chodź więc ze mną.- powiedział i zszedł z pomostu.
-Czekaj! Najpierw chce coś wiedzieć.
-Słucham?
-Kiedy oficjalnie do was dołączę... czy dostanę odpowiedzi na wszystkie moje pytania?
-Prawdopodobnie tak. Niestety od razu nie będziesz mogła dowiedzieć się wszystkiego, więc się nie denerwuj jeżeli na jakieś nie otrzymasz odpowiedzi.- odparł mężczyzna i ruszył w stronę lasu.
Dziewczyna po krótkim wahaniu poszła za nim. Szli dość szybko po niskiej i mokrej trawie zmierzając ku linii drzew niedaleko jeziora. Alessia musiała niemalże biec, by dorównać kroku Marcellowi . Kiedy weszli w głąb lasu troszeczkę zwolnili więc dziewczyna mogła trochę odetchnąć. Rozglądając się dookoła podziwiła piękno tego miejsca. Zapach mokrej ziemi i drzew iglastych lekko drażnił jej nozdrza przywołując wspomnienia z dzieciństwa. Nagle mężczyzna stanął, a rudowłosa o mało co na niego nie wpadła.
-Na dół.- rozkazał, otwierając klapę w trawie, którą dziewczyna dopiero teraz zauważyła.
Niechętnie zeszła po zardzewiałej drabinie na dół i spojrzała na swego towarzysza, który zapalił właśnie pochodnię wiszącą na ścianie po czym wziął ją do ręki i ruszył ciemnym, wilgotnym korytarzem. W milczeniu doszli do masywnych, drewnianych drzwi. Marcello otworzył je ostrożnie i zajrzał do środka. Kiedy upewnił się, że jest bezpiecznie wpuścił dziewczynę do środka. Była to wielka jaskinia przerobiona na salę do spotkań. W samym centrum znajdował się wielki, okrągły stół mieszczący ponad piętnaście osób, przy którym siedziały nieznajome jej osoby. Ściany zostały zakryte wysokimi półkami zastawione kartonami, książkami i innymi rupieciami. W pewnej chwili usłyszała, że ktoś znacząco chrząknął.
-Alessio to jest miejsce spotkań naszego stowarzyszenia. A tam... – wskazał na stół.- ... siedzi mój ojciec, założyciel oraz najważniejsi członkowie.
-Dzień dobry.- mruknęła cicho.
Widok tylu nieznajomych osób trochę ją onieśmielał. Może dlatego, że większość miała ponad pięćdziesiąt lat i budziła w niej podziw. Marcello nieznacznie popchnął ją do przodu więc chcąc nie chcąc powoli podeszła do stołu i usiadła na jednym miejscu.
- Więc ty jesteś Alessia.- powiedział ojciec Marcella.- Miło mi cię wreszcie poznać. Ja nazywam się Desmond i jak już wiesz założyłem owo stowarzyszenie dwadzieścia lat temu.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową. Starzec wreszcie się uśmiechnął i spojrzał na nią pogodnie.
-Czyli chcesz zostać jedną z nas, tak?- westchnął i oparł się o blat stołu.- Tylko musisz pamiętać, że my też mamy zasady. Pierwsza i najważniejsza nie mówić nikomu o naszym stowarzyszeniu. Resztę poznasz na szkoleniu.
-A... a kto będzie mnie uczył?- spytała ruda i podniosła wzrok na starca.
-Ja, Marcello i Elena. Każdy co innego, ale jeszcze o wszystkim się dowiesz. Na dziś tylko tyle, bo spieszę się na spotkanie. Następne spotkanie jest za trzy dni. Ktoś z nas przyjdzie po ciebie. Teraz jednak wybacz.- wyjaśnił Desmond i podniósł się z krzesła.
Szepnął coś jeszcze jakiejś kobiecie i wyszedł z sali tymi samymi drzwiami co przyszła tu Alessia.
-Chodź za mną. Wyjdziemy drugą drogą to będziesz miała bliżej do domu.- odezwał się Marcello i złapał dziewczynę za ramię pchając ku innym, mniejszym drzwiom po drugiej stronie jaskini.
Tym razem nie musieli wchodzić po drabinie, gdyż ścieżka prowadziła lekko w górę, a później po kamiennych schodach. Gdy znaleźli się na zewnątrz dziewczyna ujrzała ruiny starej budowli.
-Jeżeli pójdziesz prosto to po paru minutach powinnaś znaleźć się na tyłach swojego domu.
Dziewczyna zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć czy kiedykolwiek słyszała o jakichś ruinach niedaleko domu.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się lekko do mężczyzny kiedy nic sobie nie przypomniała.
Nie czekając na odpowiedź ruszyła we wskazanym kierunku. Faktycznie po pewnym czasie między drzewami ujrzała swój ogród i tył domu. Gdy znalazła się przed drzwiami cicho zdjęła buty i weszła do środka. Ciotka nadal jeszcze spała więc zakradła się na górę i weszła do swojego pokoju. Tam wzięła ubrania na zmianę i poszła do łazienki wziąć ciepły prysznic. Czując chłodne kropelki wody na ciele odprężyła się i zagłębiła w myślach. Było trochę rozczarowana, że dziś niczego niemalże się nie dowiedziała. Miała nadzieje, że od razu zacznie szkolenie, czegoś się dowie. Niestety miała złudne nadzieje. Jednak na następnym spotkaniu dowie się więcej, a przynajmniej tak powiedział Desmond. Z iskierką nadziei wyszła spod prysznica, owinęła się puszystym ręcznikiem i wróciła do pokoju gdzie położyła się na łóżku i pozwoliła swoim myślom swobodnie krążyć wokół przyszłości.

Budoko: Błędy poprawiłam, ale w ostatnim akapicie powtarzasz słowo 'nadzieja'. Tobie pozostawiam zmiany Wink A ogólnie to mi się podobało.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.starakartka.fora.pl Strona Główna -> Annelie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin